„Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp Góry Ognia” – Szymon Radzimierski
Podróże kształcą, dostarczają wrażeń i emocji, są swego rodzaju oknem na świat, a przede wszystkim gwarantują niezapomniane wspomnienia. Uwielbiamy poznawać nowe miejsca, kultury i kraje, jednak nie często mamy możliwości odkrywać je osobiście. Dlatego bardzo często sięgam wraz z dziećmi po lektury, które przybliżą nam ciekawe miejsca, i z których dowiemy się wielu ciekawostek o danym miejscu.
„Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp Góry Ognia” to prawdziwy zapis egzotycznej wyprawy do serca Afryki. Autorem książki jest nastoletni Szymon Radzimierski, który opowiada swoje przygody tak autentycznie i z tak ogromną pasją, że nie sposób nam było się od tej lektury oderwać. W pierwszej kolejności książkę „przechwyciła” moja dziesięcioletnia córka, która zna już dobrze zapiski Szymona z części mówiącej o Borneo. „Pochłonęła ją” dosłownie w kilka dni, a jest co „pochłaniać”! Książka liczy aż 384 strony i zawiera naprawdę dużą dawkę emocjonujących przygód. Gdy Michalina skończyła tę lekturę, to ja wraz z ośmioletnim synkiem sięgnęłam po nią z przyjemnością. Januszkowi spodobała się ogromnie już okładka, na której doczytał: „Wstęp tylko do lat 18”. Poczuł się wówczas, że to coś specjalnie dla niego, ale pozwolił i mnie zatopić się w lekturze 😉
Simon uwielbia muzykę i widok zachodu słońca nad wodą, ale ceni sobie również przygody. Już od pierwszych stron książki czuliśmy się, jakby w tej wyprawie oprócz głównego bohatera i jego rodziców był ktoś jeszcze – MY. To niesamowite uczucie, przeżywać wspólnie tyle ekstremalnych, wzruszających i przerażających scen. Chłopiec bardzo dokładnie prowadzi swój dziennik i w jego zapiskach możecie odkryć drobne przemyślenia jak i ważne fakty. Od zagubionego bagażu, po spotkanie oko w oko z groźnymi dzikimi zwierzętami. Spacer po skałach pod samym niebem i ludzie, o których być może nigdy byście nie usłyszeli.
Ogromnym atutem tej lektury jest różnorodność obrazów. Znajdziecie tu zdjęcia z wyprawy, rysunki i komiksy, przy których nie da się opanować śmiechu. Ponadto każdy rozdział opatrzony jest datą, więc nie ma obawy że pogubimy się w czasie. Niespełna miesięczna wyprawa to prawdziwa ekstremalna próba przetrwania, bez chwili nudy!
Wraz z Szymonem poznaliśmy samolubne i złośliwe marabuty, nietypowe jak dla nas ule, a nawet znaleźliśmy się o krok od krokodyla. To niesamowite, że wyznacznikiem bogactwa w etiopskich plemionach jest ilość posiadanego bydła, czy fakt, iż Ci ludzi potrafią przez dwanaście godzin iść w jedną stronę na targ, by zakupić potrzebne rzeczy. Książka obfituje w masę takich „smaczków”, a jednym z nich jest także karmienie hieny z ręki! Bliski kontakt z takimi dzikim stworem może wywołać prawdziwe ciarki u czytelnika. My poczuliśmy ten dreszcz emocji. Nocleg na wulkanie, pustynia białej śmierci, czy wycieczka śladami pogromcy smoków to kolejne emocjonujące rozdziały. Nie sposób zawrzeć w tych kilku słowach wszystkiego, dlatego serdecznie zachęcamy Was do lektury książki.
Dziennik łowcy przygód polecamy każdemu, kto ma w sobie choć odrobinę pasji podróżowania i poznawania świata. To lektura, która zainteresuje zarówno małych czytelników, jak i dorosłych. Wrażenia nastoletniego Szymona czyta się z ogromną przyjemnością, gdyż czuć w nich pasję, wiedzę i zdolności literackie. Mój synek co rusz dopytywał, czy to wszystko jest prawdą, bo te historie zdecydowanie nie należą do zwyczajnych. Januszek liczy, że spotka kiedyś Szymona i dopyta go o kilka faktów, które szczególnie go zaintrygowały 🙂
Książka zawiera także spis rzeczy potrzebnych do podróży. Taka „ściągawka” jest idealna przed każdą, większą wyprawą. Ponadto autor zadbał o porady na to, jak nie nudzić się podczas długiej podróży. Uwieńczeniem lektury jest quiz z zagadkami, który to sprawdzi naszą wiedzę po przeczytanej historii. Super sprawa, bo dzieci uwielbiają takie główkowanie. Polecamy! Gwarantujemy dobrą zabawę i niezapomniane wrażenia.
najchętniej zabrała bym rodzinę do Meksyku. Zwiedzilibyśmy piramidy słońca i księżyca w Teohiucan, największe muzeum archeologii w stolicy, „letnie rezydencje” Majów w Xaret, piękne plaże w Cancun, liczne jeziorka ukryte w jaskiniach. W restauracji posmakowali byśmy typowej, regionalnej kuchni, a na deser poszli byśmy pooglądać występy Mariachi!!!
Oj super książka, czytała bym moim wnukom i razem poznalibysmy Etiopie i jej egzotycznych mieszkańców.